Do dziś nie
wiem jak to się stało, że dopiero po studiach po raz pierwszy zetknąłem się z
klasyką mikrohistorii. Była to książka „Montaillou. Wioska heretyków
1294-1324”. Z czasem poznałem kolejne: „Ser i robaki”, „Powrót
Martina Guerre’a”, „Wielka masakra kotów”. To co m.in. fascynowało mnie
w tych opowieściach, to sposób narracji. Język jest barwny i żywy; nie nuży.
Żeby jednak pisać w taki sposób, potrzebne są specyficzne źródła, które pozwolą
nam odtworzyć koloryt dawnych lat. Od długiego czasu siedziała we mnie myśl, że
fajnie by było w taki właśnie sposób spojrzeć na kurpiowską historię. Nie
znałem jednak odpowiednich źródeł, aż do czasu, kiedy – dzięki uprzejmości
Michała Bogdańskiego – trafił w moje ręce pewien diariusz. Objętościowo nie był
wielki, więc mój artykuł też nie grzeszy długością, ale i tak cieszę się, że
udało mi się ożywić te parę dni z końca XVIII wieku.
Tekst ten w
skróconej wersji (bez przypisów) ukazał się w numerze 1(48)/2012
magazynu regionalnego „Kurpie”.
W sobotę 27 września 1783 roku zjechało się do Kadzidła duchowieństwa różnego autoramentu. Byli wśród nich kanonicy i proboszczowie, kapłani świeccy i zakonni; wszyscy ubrani uroczyście w stroje nabożne. Spory ich tłum gromadził się w okolicach kościoła. Co pewien czas ktoś z zebranych zadzierał głowę, by ujrzeć w całej okazałości nowo wybudowaną świątynię[1]. Drewniany, majestatyczny kościół górował nad ubogimi zagrodami Kurpiów[2], które tłoczyły się wokół niego niczym poddani u stóp swego króla. Kontrast ten potęgował wrażenie monumentalności budowli, toteż każdy z zachwytem wpatrywał się w zbożne dzieło ufundowane przez starostę Małachowskiego[3].
Około trzeciej
po południu wśród zebranych zapanowało wielkie poruszenie. Z ust do ust
wędrowała długo oczekiwana nowina: „Biskup Narzymski[4]
już blisko!”. Wszyscy w pośpiechu udali się pod wspaniale udekorowaną bramę
cmentarną, by tam przywitać czcigodnego gościa. Naraz odezwały się dzwony, a
moździerze i armaty zaczęły bić na wiwat, jakby samego monarchę witały.
Po tej
ceremonii udali się wszyscy do nowego kościoła, gdzie po krótkiej modlitwie
głos zabrał proboszcz kadzidlański – Marcin Szwejkowski. Kwiecistym słowem
przywitał biskupa w imieniu swoim, całej okolicy, zgromadzonego duchowieństwa,
a przede wszystkim w imieniu Antoniego Małochowskiego. Wspomniał przy tym z
wdzięcznością, że dzięki powstaniu sufragani pułtuskiej łatwiejsze jest
administrowanie obrządków biskupich w parafii kadzidlańskiej. Na jego słowa
ksiądz biskup stosownie odpowiedział, po czym odprawił wraz z duchowieństwem
nabożeństwa i modlitwy.
Następnego
dnia (28 września) rozpoczęła się kilkugodzinna celebracja poświęcenia kościoła[5]
pod przewodnictwem biskupa Narzymskiego. W trakcie tej uroczystości na
wspaniałym postumencie wystawiony był pięknie ozdobiony i iluminowany portret
fundatora – Antoniego Małachowskiego. Okalały go cztery geniusze[6],
trzymające na rogach wizerunku następujące napisy: Deo suo erexit
(wzniósł swemu Bogu[7]), Munificentissime
ornavit (bardzo szczodrze ozdobił), Liberalissime dotavit (bardzo
hojnie wyposażył), Religiosissime consecrari curavit (z największą czcią
poświęcenia dopilnował). Odbywszy ostatnią procesję z relikwiami, ksiądz
konsekrator zasiadł na faldistorium[8]
naprzeciwko wielkich drzwi, po czym przemówił z wielką gorliwością. Wygłosił
naukę do ludu o poszanowaniu kościołów, a następnie podziękował fundatorowi za
tak wielkie dzieło, przypominając przy okazji jego zasługi, zaszczyty, sprawiedliwości
w magistraturach oraz rzadkie już cnoty i hojność na Domy Boże. Po skończonej
uroczystości poświęcenia odprawił mszę świętą, na której wyborne kazanie miał
ksiądz Wacław Piasecki, rektor łomżyńskiego konwentu pijarów. Następnie wszyscy
udali się na obiad, gdzie przy akompaniamencie kapeli i huku armat „spełniane
było zdrowie” biskupa Narzymskiego, Antoniego Małachowskiego, a także innych
osób. Po obiedzie biskup bierzmował, po czym odbyły się uroczyste nieszpory, na
których kazanie wygłosił ksiądz profesor Turowski – pijar łomżyński.
Nazajutrz (29
września) biskup Narzymski rozpoczął odprawianie czterdziestogodzinnego
nabożeństwa, które było całorocznie celebrowane w diecezji płockiej. Był to też
dzień imienin biskupa płockiego – Michała Jerzego Poniatowskiego[9],
toteż proboszcz Szwejkowski, kierowany wielkim przywiązaniem do swego
zwierzchnika, a także rozkazem Antoniego Małachowskiego, zadbał o to, by był on
wyjątkowo uroczysty.
Wszystko
rozpoczęło się już o czwartej rano. Dało się wówczas słyszeć huk armat i
moździerzy, ogłaszający całej okolicy wesołą nowinę. Wystawiono na postumencie
iluminowany portret czcigodnego biskupa, który okalały cztery kształtne figury.
Pierwsza symbolizowała ojczyznę; druga – diecezję; trzecia – Radę Nieustającą[10];
czwarta – rodzinę królewską. Każda z nich posiadała napis (kolejno): Sapientissimo
et magno Senatori (najrozsądniejszemu i wielkiemu senatorowi), Vigilantissimo
et optimo Pastori (najtroskliwszemu i najlepszemu pasterzowi), Prudentissimo
Iustitiae Consuli (najbieglejszemu w prawie urzędnikowi), Dignissimo
Principi et Regio Fratri (najczcigodniejszemu władcy i królewskiemu bratu).
Uroczysta
atmosfera wnet udzieliła się duchowieństwu, toteż biskup konsekrator odprawił
wotywę, na której kazanie miał kanonik kruszwicki i proboszcz myszyniecki –
Paweł Giziński. Oznajmił ludowi, że są dziś obchodzone imieniny biskupa
Michała, którego przezorność i staranie napełniają diecezję płocką najlepszymi
ustawami. Dodał na koniec, że jest to wielki dar niebios mieć tak dobrego
pasterza. Po skończonej modlitwie jeszcze raz zwrócono się do ludu, napominając
o obowiązku modłów w intencji czcigodnego solenizanta. Wówczas to biskup
konsekrator zaintonował Te Deum laudamus (Ciebie Boga wysławiamy),
podczas którego dało się słyszeć wielokrotne wystrzały z armat, moździerzy i
strzelb. Po tej uroczystości wszyscy zaproszeni goście, tak świeccy jak i
duchowni, udali się na obiad. Nim jednak zasiedli do stołów, biskup Narzymski
odbierał od wszystkich powinszowania w imieniu swojego zwierzchnika, a w czasie
posiłku wzniósł toast za jego zdrowie. Przy tej okazji Kurpie znów stokrotnie
dali z armat i moździerzy, a stu mężczyzn ubranych jednakowo, jeszcze długo
strzelało ze strzelb ręcznych.
Wieczorem przy
pięknie oświetlonym kościele zebrał się tłum Kurpiów, wołając: „Niech żyje nasz
pasterz!”. Na iluminowanej wieży grała kapela, śpiewając „po wiejsku ułożoną”
pieśń, zawierającą życzenia od dalekiego i leśnego ludu Kurpików, a każda jej
strofa kończyła się gromkim: „Niech żyje Michał, nasz pasterz kochany!”.
Przez następne dni kończyło się czterdziestogodzinne nabożeństwo z kazaniami, naukami, medytacjami oraz innymi pobożnymi obrządkami. Biskup Narzymski codziennie rano oraz po obiedzie bierzmował i w środę (1 października) po południu, pożegnany przez wszystkich, odjechał. Tego dnia po nieszporach odbyła się jeszcze publiczna procesja, kończąca pięć niezwykłych dni w historii kadzidlańskiej parafii.
Przez następne dni kończyło się czterdziestogodzinne nabożeństwo z kazaniami, naukami, medytacjami oraz innymi pobożnymi obrządkami. Biskup Narzymski codziennie rano oraz po obiedzie bierzmował i w środę (1 października) po południu, pożegnany przez wszystkich, odjechał. Tego dnia po nieszporach odbyła się jeszcze publiczna procesja, kończąca pięć niezwykłych dni w historii kadzidlańskiej parafii.
Michał Jerzy
Poniatowski, biskup płocki w latach 1773–1785
(źródło: www.plock24.pl) |
[1]
Pierwszy kościół w Kadzidle został wybudowany w 1740 roku. W czasie wizytacji
parafii w 1775 roku był już jednak w złym stanie. Dzięki zaradności Marcina
Szwejkowskiego, który objął komendę nad kadzidlańską parafią w listopadzie 1777
roku, rozpoczęto w 1781 roku budowę nowej świątyni (akt erekcyjny wydano 26
marca tegoż roku w Pułtusku), która dwa lata później była już zakończona.
Kościół ten, wzniesiony pod tytułem świętego Onufrego, był długi na 56 łokci
warszawskich (około 33,5 metra), szeroki na łokci 30 (18 metrów) i wysoki na 20
łokci (12 metrów). Posiadał piętnaście okien, troje drzwi zewnętrznych i czworo
wewnętrznych. Front budowli wieńczyła, wznosząca się nad chórem wieża
dzwonnicza, stanowiąca swoistą kopułę świątyni.
[2]
Lustracja z 1789 roku podaje, iż w Kadzidle było wówczas 51 gospodarzy.
[3]
Budowę kadzidlańskich kościołów wspierała rodzina Małachowkich. Pierwsza
świątynia została wzniesiona staraniem Jana Małachowskiego, druga z kolei, staraniem
jego syna – Antoniego. Obaj piastowali wiele godności, będąc także starostami
ostrołęckimi. Wiele wskazuje na to, że Antoni zaczął nieco bardziej interesować
się sprawą kadzidlańskiej parafii od momentu gdy stany Rzeczypospolitej na
sejmie w latach 1773–1775 oddały mu starostwo ostrołęckie w dzierżawę
emfiteutyczną, czyli długoletnią (50 lat), z obowiązkiem doprowadzenia terenu
do lepszego stanu. Na jego postawę wpłynęły zapewne także domagające się pomocy
prośby Marcina Szwejkowskiego.
[4]
Tadeusz Norbert Narzymski został w 1778 roku mianowany przez biskupa płockiego
Michała Jerzego Poniatowskiego pierwszym sufraganem oraz prepozytem pułtuskim.
W tymże roku został także prekonizowany biskupem tytularnym ewarieńskim. Co
ciekawe po jego śmierci, która nastąpiła w 1799 roku (został pochowany w
Bogatem pod Przasnyszem), biskup płocki Onufry Kajetan Szembek mianował jego
następcą na sufraganii i prepozyturze pułtuskiej Marcina Szwejkowskiego, który
niestety zmarł, nie doczekawszy się zgody władz pruskich na jego prekonizację.
[5]
Według późniejszych źródeł wraz z kościołem konsekrowany był także ołtarz
główny.
[6]
Geniusz – rzymski duch opiekuńczy każdego mężczyzny, ukazywany w sztuce
nowożytnej jako uskrzydlone nagie dziecko lub młodzieniec. Z biegiem lat zaczęto
utożsamiać go z aniołem, zwłaszcza aniołem stróżem.
[7]
Tłumaczenia własne.
[8]
Faldistorium – reprezentacyjne krzesło lub stołek o skrzyżowanych nogach
używane od wczesnego średniowiecza w kościołach i na dworach.
[9]
Michał Jerzy Poniatowski – brat króla Stanisława Augusta. W 1773 roku został
biskupem płockim. Nie poświęcał diecezji zbyt wiele czasu, ale dzięki
odpowiedniemu doborowi współpracowników zarządzał nią sprawnie. Uporządkował
kancelarię, wprowadził coroczne rekolekcje dla księży i obowiązek głoszenia
misji w parafiach. Za jego rządów powstał dekanat ostrołęcki.
[10]
Michał Jerzy Poniatowski był wówczas konsyliarzem Departamentu Sprawiedliwości
w Radzie Nieustającej.