niedziela, 15 marca 2015

Uroczystość konsekracji kadzidlańskiego kościoła anno Domini 1783


Do dziś nie wiem jak to się stało, że dopiero po studiach po raz pierwszy zetknąłem się z klasyką mikrohistorii. Była to książka „Montaillou. Wioska heretyków 1294-1324”. Z czasem poznałem kolejne: „Ser i robaki”, „Powrót Martina Guerre’a”, „Wielka masakra kotów”. To co m.in. fascynowało mnie w tych opowieściach, to sposób narracji. Język jest barwny i żywy; nie nuży. Żeby jednak pisać w taki sposób, potrzebne są specyficzne źródła, które pozwolą nam odtworzyć koloryt dawnych lat. Od długiego czasu siedziała we mnie myśl, że fajnie by było w taki właśnie sposób spojrzeć na kurpiowską historię. Nie znałem jednak odpowiednich źródeł, aż do czasu, kiedy – dzięki uprzejmości Michała Bogdańskiego – trafił w moje ręce pewien diariusz. Objętościowo nie był wielki, więc mój artykuł też nie grzeszy długością, ale i tak cieszę się, że udało mi się ożywić te parę dni z końca XVIII wieku.
Tekst ten w skróconej wersji (bez przypisów) ukazał się w numerze 1(48)/2012 magazynu regionalnego „Kurpie”.
 


      W sobotę 27 września 1783 roku zjechało się do Kadzidła duchowieństwa różnego autoramentu. Byli wśród nich kanonicy i proboszczowie, kapłani świeccy i zakonni; wszyscy ubrani uroczyście w stroje nabożne. Spory ich tłum gromadził się w okolicach kościoła. Co pewien czas ktoś z zebranych zadzierał głowę, by ujrzeć w całej okazałości nowo wybudowaną świątynię[1]. Drewniany, majestatyczny kościół górował nad ubogimi zagrodami Kurpiów[2], które tłoczyły się wokół niego niczym poddani u stóp swego króla. Kontrast ten potęgował wrażenie monumentalności budowli, toteż każdy z zachwytem wpatrywał się w zbożne dzieło ufundowane przez starostę Małachowskiego[3].
Około trzeciej po południu wśród zebranych zapanowało wielkie poruszenie. Z ust do ust wędrowała długo oczekiwana nowina: „Biskup Narzymski[4] już blisko!”. Wszyscy w pośpiechu udali się pod wspaniale udekorowaną bramę cmentarną, by tam przywitać czcigodnego gościa. Naraz odezwały się dzwony, a moździerze i armaty zaczęły bić na wiwat, jakby samego monarchę witały.
Po tej ceremonii udali się wszyscy do nowego kościoła, gdzie po krótkiej modlitwie głos zabrał proboszcz kadzidlański – Marcin Szwejkowski. Kwiecistym słowem przywitał biskupa w imieniu swoim, całej okolicy, zgromadzonego duchowieństwa, a przede wszystkim w imieniu Antoniego Małochowskiego. Wspomniał przy tym z wdzięcznością, że dzięki powstaniu sufragani pułtuskiej łatwiejsze jest administrowanie obrządków biskupich w parafii kadzidlańskiej. Na jego słowa ksiądz biskup stosownie odpowiedział, po czym odprawił wraz z duchowieństwem nabożeństwa i modlitwy.
Następnego dnia (28 września) rozpoczęła się kilkugodzinna celebracja poświęcenia kościoła[5] pod przewodnictwem biskupa Narzymskiego. W trakcie tej uroczystości na wspaniałym postumencie wystawiony był pięknie ozdobiony i iluminowany portret fundatora – Antoniego Małachowskiego. Okalały go cztery geniusze[6], trzymające na rogach wizerunku następujące napisy: Deo suo erexit (wzniósł swemu Bogu[7]), Munificentissime ornavit (bardzo szczodrze ozdobił), Liberalissime dotavit (bardzo hojnie wyposażył), Religiosissime consecrari curavit (z największą czcią poświęcenia dopilnował). Odbywszy ostatnią procesję z relikwiami, ksiądz konsekrator zasiadł na faldistorium[8] naprzeciwko wielkich drzwi, po czym przemówił z wielką gorliwością. Wygłosił naukę do ludu o poszanowaniu kościołów, a następnie podziękował fundatorowi za tak wielkie dzieło, przypominając przy okazji jego zasługi, zaszczyty, sprawiedliwości w magistraturach oraz rzadkie już cnoty i hojność na Domy Boże. Po skończonej uroczystości poświęcenia odprawił mszę świętą, na której wyborne kazanie miał ksiądz Wacław Piasecki, rektor łomżyńskiego konwentu pijarów. Następnie wszyscy udali się na obiad, gdzie przy akompaniamencie kapeli i huku armat „spełniane było zdrowie” biskupa Narzymskiego, Antoniego Małachowskiego, a także innych osób. Po obiedzie biskup bierzmował, po czym odbyły się uroczyste nieszpory, na których kazanie wygłosił ksiądz profesor Turowski – pijar łomżyński.
Nazajutrz (29 września) biskup Narzymski rozpoczął odprawianie czterdziestogodzinnego nabożeństwa, które było całorocznie celebrowane w diecezji płockiej. Był to też dzień imienin biskupa płockiego – Michała Jerzego Poniatowskiego[9], toteż proboszcz Szwejkowski, kierowany wielkim przywiązaniem do swego zwierzchnika, a także rozkazem Antoniego Małachowskiego, zadbał o to, by był on wyjątkowo uroczysty.
Wszystko rozpoczęło się już o czwartej rano. Dało się wówczas słyszeć huk armat i moździerzy, ogłaszający całej okolicy wesołą nowinę. Wystawiono na postumencie iluminowany portret czcigodnego biskupa, który okalały cztery kształtne figury. Pierwsza symbolizowała ojczyznę; druga – diecezję; trzecia – Radę Nieustającą[10]; czwarta – rodzinę królewską. Każda z nich posiadała napis (kolejno): Sapientissimo et magno Senatori (najrozsądniejszemu i wielkiemu senatorowi), Vigilantissimo et optimo Pastori (najtroskliwszemu i najlepszemu pasterzowi), Prudentissimo Iustitiae Consuli (najbieglejszemu w prawie urzędnikowi), Dignissimo Principi et Regio Fratri (najczcigodniejszemu władcy i królewskiemu bratu).
Uroczysta atmosfera wnet udzieliła się duchowieństwu, toteż biskup konsekrator odprawił wotywę, na której kazanie miał kanonik kruszwicki i proboszcz myszyniecki – Paweł Giziński. Oznajmił ludowi, że są dziś obchodzone imieniny biskupa Michała, którego przezorność i staranie napełniają diecezję płocką najlepszymi ustawami. Dodał na koniec, że jest to wielki dar niebios mieć tak dobrego pasterza. Po skończonej modlitwie jeszcze raz zwrócono się do ludu, napominając o obowiązku modłów w intencji czcigodnego solenizanta. Wówczas to biskup konsekrator zaintonował Te Deum laudamus (Ciebie Boga wysławiamy), podczas którego dało się słyszeć wielokrotne wystrzały z armat, moździerzy i strzelb. Po tej uroczystości wszyscy zaproszeni goście, tak świeccy jak i duchowni, udali się na obiad. Nim jednak zasiedli do stołów, biskup Narzymski odbierał od wszystkich powinszowania w imieniu swojego zwierzchnika, a w czasie posiłku wzniósł toast za jego zdrowie. Przy tej okazji Kurpie znów stokrotnie dali z armat i moździerzy, a stu mężczyzn ubranych jednakowo, jeszcze długo strzelało ze strzelb ręcznych.
Wieczorem przy pięknie oświetlonym kościele zebrał się tłum Kurpiów, wołając: „Niech żyje nasz pasterz!”. Na iluminowanej wieży grała kapela, śpiewając „po wiejsku ułożoną” pieśń, zawierającą życzenia od dalekiego i leśnego ludu Kurpików, a każda jej strofa kończyła się gromkim: „Niech żyje Michał, nasz pasterz kochany!”.
      Przez następne dni kończyło się czterdziestogodzinne nabożeństwo z kazaniami, naukami, medytacjami oraz innymi pobożnymi obrządkami. Biskup Narzymski codziennie rano oraz po obiedzie bierzmował i w środę (1 października) po południu, pożegnany przez wszystkich, odjechał. Tego dnia po nieszporach odbyła się jeszcze publiczna procesja, kończąca pięć niezwykłych dni w historii kadzidlańskiej parafii.
 
Michał Jerzy Poniatowski, biskup płocki w latach 1773–1785
(źródło: www.plock24.pl)




[1] Pierwszy kościół w Kadzidle został wybudowany w 1740 roku. W czasie wizytacji parafii w 1775 roku był już jednak w złym stanie. Dzięki zaradności Marcina Szwejkowskiego, który objął komendę nad kadzidlańską parafią w listopadzie 1777 roku, rozpoczęto w 1781 roku budowę nowej świątyni (akt erekcyjny wydano 26 marca tegoż roku w Pułtusku), która dwa lata później była już zakończona. Kościół ten, wzniesiony pod tytułem świętego Onufrego, był długi na 56 łokci warszawskich (około 33,5 metra), szeroki na łokci 30 (18 metrów) i wysoki na 20 łokci (12 metrów). Posiadał piętnaście okien, troje drzwi zewnętrznych i czworo wewnętrznych. Front budowli wieńczyła, wznosząca się nad chórem wieża dzwonnicza, stanowiąca swoistą kopułę świątyni.
[2] Lustracja z 1789 roku podaje, iż w Kadzidle było wówczas 51 gospodarzy.
[3] Budowę kadzidlańskich kościołów wspierała rodzina Małachowkich. Pierwsza świątynia została wzniesiona staraniem Jana Małachowskiego, druga z kolei, staraniem jego syna – Antoniego. Obaj piastowali wiele godności, będąc także starostami ostrołęckimi. Wiele wskazuje na to, że Antoni zaczął nieco bardziej interesować się sprawą kadzidlańskiej parafii od momentu gdy stany Rzeczypospolitej na sejmie w latach 1773–1775 oddały mu starostwo ostrołęckie w dzierżawę emfiteutyczną, czyli długoletnią (50 lat), z obowiązkiem doprowadzenia terenu do lepszego stanu. Na jego postawę wpłynęły zapewne także domagające się pomocy prośby Marcina Szwejkowskiego.
[4] Tadeusz Norbert Narzymski został w 1778 roku mianowany przez biskupa płockiego Michała Jerzego Poniatowskiego pierwszym sufraganem oraz prepozytem pułtuskim. W tymże roku został także prekonizowany biskupem tytularnym ewarieńskim. Co ciekawe po jego śmierci, która nastąpiła w 1799 roku (został pochowany w Bogatem pod Przasnyszem), biskup płocki Onufry Kajetan Szembek mianował jego następcą na sufraganii i prepozyturze pułtuskiej Marcina Szwejkowskiego, który niestety zmarł, nie doczekawszy się zgody władz pruskich na jego prekonizację.
[5] Według późniejszych źródeł wraz z kościołem konsekrowany był także ołtarz główny.
[6] Geniusz – rzymski duch opiekuńczy każdego mężczyzny, ukazywany w sztuce nowożytnej jako uskrzydlone nagie dziecko lub młodzieniec. Z biegiem lat zaczęto utożsamiać go z aniołem, zwłaszcza aniołem stróżem.
[7] Tłumaczenia własne.
[8] Faldistorium – reprezentacyjne krzesło lub stołek o skrzyżowanych nogach używane od wczesnego średniowiecza w kościołach i na dworach.
[9] Michał Jerzy Poniatowski – brat króla Stanisława Augusta. W 1773 roku został biskupem płockim. Nie poświęcał diecezji zbyt wiele czasu, ale dzięki odpowiedniemu doborowi współpracowników zarządzał nią sprawnie. Uporządkował kancelarię, wprowadził coroczne rekolekcje dla księży i obowiązek głoszenia misji w parafiach. Za jego rządów powstał dekanat ostrołęcki.
[10] Michał Jerzy Poniatowski był wówczas konsyliarzem Departamentu Sprawiedliwości w Radzie Nieustającej.